Dzieciństwo wspominam dobrze,wiadomo zawsze może stanąć nam na drodze człowiek,który będzie próbował to popsuć i w mym życiu ich nie brakowało,ale najważniejsze że dałem rade.Przezwyciężyłem ich choć byli więksi i silniejsi,nie poddawałem się.W szkole podstawowej byłem akceptowany przez rówieśników miałem w niej przyjaciela Michała co roku w święto zakochanych znajdowałem w plecaku kartkę i czekoladki od niego ;P nie różniłem się od kumpli,w podstawówce nie było wielkich podziałów na dziewczynki i chłopców na to,co wypada robić a czego nie.Nie czułem się "inny" byłem lubianym dzieciakiem,podstawówka była fajnym okresem mojego dzieciństwa,lubiłem tam chodzić miałem nauczycielkę której zawsze mogłem się zwierzyć,gdy było coś nie tak,biegłem zaraz do niej.Pamiętam że przynosiła mi fajne ubrania po swoim synie które były dla niego już za małe ;p musiała mnie lubić. Zawsze patrzyłem na kumpli inaczej,zazdrościłem im tego że są zwyczajnymi chłopakami,ja w swojej wyobrazni też nim byłem,nie kiedy wracałem do domu oburzony i mówiłem:
-"Mamo,chce być tacy jak koledzy,też chce być chłopcem"
-"Wiem kochanie,ale jest to nie realne z wielu powodów,jednym z nich który przekreśla wszystko jest to że jesteś dziewczynką,masz już przypisaną płeć,proszę Cię przyzwyczaj się do tego."
Na podwórku miałem kilku fajnych kumpli z którymi spędzałem czas po za szkołą,mieszkaliśmy w bloku więc nasze zabawy były ograniczone do piłki nożnej,gonitwy,zabawy w policjantów i złodziei czy podchody.
Pózniej przyszedł czas na zmianę szkoły poszedłem do gimnazjum a "jego" zostawiłem za sobą,nie myślałem już o tym kim chcę być,starałem się żyć normalnie,spełniać oczekiwania rodziców.Tam poznałem swoją pierwszą miłość,zaprzyjazniłem się z "paczką" dziewczyn.Wszystkie z nich miło wspominam z wszystkimi z nich mam kontakt do dziś,każda z nich o mnie wie i wszystkie akceptują moją zmianę.Razem poszliśmy do dalszej szkoły,nie chciałem się uczyć,chciałem już zarabiać,usamodzielnić się więc wybrałem zawodówkę myślałem szybko skończę,zacznę pracę będę miał swoją kasę,będę dorosły co nie?
W drugiej klasie ponadgimnazjalnej zaczęły się problemy,szkołę omijałem wielkim łukiem,ucieczki z domu,kradzieże,problemy z policją,nie kończące się sprawy sądowe,wracałem do domu zamykałem się w pokoju siadałem na łóżku i ryczałem chciałem się zmienić,ale nie potrafiłem.Tak bardzo pragnąłem by ktoś przy mnie był, chciałem czuć że jestem kochany,ale nie było nikogo komu na mnie zależało.Zasypiałem z rykiem i z rykiem się budziłem ojciec którego nigdy nie obchodziłem(aż się zdziwiłem "Co?On?" )powiedział któregoś dnia do mamy "Idz do niej,porozmawiaj z nią,zapytaj czemu płaczę,może coś się stało." Powiedziałem sam do siebie "Tak,przyjdz proszę,chcę porozmawiać,ale nie wiem jak" usłyszałem tylko z oddali "Jak będzie coś chciała,to wie gdzie mnie szukać".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz